Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wojciech Rzeźnicki z Kalisza, to żywa encyklopedia footballu. ZDJĘCIA

Andrzej Kurzyński
Andrzej Kurzyński
Setki piłkarskich pamiątek, fotografii, wycinków prasowych wypełniają mieszkanie pana Wojciecha Rzeźnickiego. Kaliszanin jest byłym piłkarzem między innymi kaliskiej Prosny, wielkim fanem Legii Warszawa, ale też chodzącą encyklopedią footballu.

Już po wejściu do mieszkania pana Wojciecha przenosimy się w zupełnie inny świat. Ściany zdobią fotografie i piłkarskie gadżety. W przedpokoju stoi szafa wypełniona… piłkarskimi koszulkami z całego świata.

- Kiedyś moja nieżyjąca już żona zapytała: A gdzie ty masz garnitury? A ja na to: W wersalce – żartuje pan Wojciech.

Ta wielka pasja do piłki nożnej zrodziła się zupełnie przez przypadek.

- Miałem 12 lat i często chodziłem na przystań nad Prosnę. Miałem tam sporo znajomych. Pewnego dnia przechodziłem obok, a nagle ktoś mnie woła. „Mały chodź no tu, bo brakuje mi jednego!”. Okazało się, że to słynny trener pan Józef Walczyński. Wróciłem do domu wieczorem. Mama zapytała, dlaczego jestem taki zmęczony? Odpowiedziałem, że grałem w piłkę. I tak to się wszystko zaczęło – wspomina pan Wojciech.

Józef Walczyński prowadził przy ulicy Częstochowskiej własny sklep mleczarski. Biznes w miarę dobrze prosperował, dzięki czemu Walczyński postanowił założyć „Ogniwo”.

- Wszyscy dzisiaj piszą, że to jeden, drugi, czy trzeci wychowanek „Ogniwa”. Ale nie piszą, co to w ogóle była za drużyna. Pan Walczyński chodził po podwórkach i zachęcał chłopaków do grania. Tak udało mu się zachęcić Marciniaków, Grabowskich, Grabińskich i innych. Bolek Lewandowski trafił do reprezentacji Polski. Raz zagrał, ale zagrał. Potem trafił do Gwardii Warszawa. Zespół został zgłoszony do rozgrywek C-klasy. Na koniec rozgrywek mieli 96 bramek strzelonych i trzy stracone! Wygrywali po 15:0. Z marszu weszli do B-klasy. Mieli awansować do A-klasy. Trener co roku chodził z orkiestrą na pielgrzymkę do Częstochowy. W każdą niedzielę cała drużyna musiała być na mszy świętej. Ale któregoś dnia pan Walczyński przyszedł i powiedział, że wezwali go do komitetu partii i że to koniec „Ogniwa”. Zachęcał zawodników, że kto chce to może iść do Gwardii lub Prosny. Ci najlepsi trafili do Gwardii, a tacy jak ja do Prosny – opowiada pan Wojciech.

Zaszczepiona wówczas pasja do piłki nożnej przetrwała do dziś i pomogła też przetrwać trudne chwile w życiu. Z biegiem czasu doszło też zamiłowanie do hokeja i koszykówki.

- Mecze NBA często są w środku nocy. To wtedy robię sobie kolację o 19 i idę spać. Nastawiam budzik i trzeciej nad ranem jestem już w Chicago – żartuje.

Mimo swojego wieku, pan Wojciech chętnie też wspiera z trybun kaliskich piłkarzy ręcznych. Oczywiście nie mógł opuścić odbywającego się w Kaliszu finałowym meczu Orlen Pucharu Polski między Orlen Wisłą Płock a Barlinek Industrią Kielce, choć niewiele brakowało, a zmagania śledziłby ze szpitalnego łóżka. Przed meczem pan Wojciech trafił do szpitala. Udało mu się jednak utargować z lekarzami, aby wypuścili go do domu. Rano opuścił lecznicę, a wieczorem był już na trybunach kaliskiej hali.

Fan Legii Warszawa

W 1954 roku do Kalisza przyjechała Legia Warszawa z Kazimierzem Górskim na towarzyski mecz. Odbył się on na stadionie przy Wale Matejki.

- Oczywiście poszedłem zobaczyć. Jak to w tamtych czasach było, brakowało pieniędzy i dostałem się na zasadzie „wejdę z panem”. Pod stadion podjechał autokar i jeden z piłkarzy wysiadając powiedział do mnie: „Trzymaj no tę torbę mały”. Tak zostałem Legionistą. Od tego czasu kibicuję zespołowi z Warszawy. W Kiedy KKS Kalisz grał w tym roku z Legią w Pucharze Polski, pojechałem na mecz autobusem w koszulce Legii. I tylko słyszałem komentarze: „O to pieprzony Legionista”. Ale co ja jestem winien, że jestem kibicem Legii Warszawa? Ale podczas meczu z KKS Kalisz liczyłem, że kaliski zespół strzeli bramkę i doprowadzi do remisu – dodaje mój rozmówca.

Z biegiem czasu Kaliszanin zaczął gromadzić pamiątki związane z piłką nożną. Zaczęło się oczywiście od wycinków prasowych. Tak powstał album, który ma już ponad 50 lat.

- W 1957 roku był słynny mecz Polska – ZSRR na Stadionie Śląskim w Chorzowie (mecz eliminacyjny mistrzostw świata wygrany przez Polskę 2:1 – przyp. autor). W WSK było losowanie. Zakład dostał chyba 40 biletów. Wróciłem do domu i mama zapytała mnie co się tak cieszę? Wylosowałem bilet na ten mecz! Od tego wydarzenia rozpoczyna się mój album.

Setki piłkarskich pamiątek

Znaczną część pamiątek piłkarskich w kolekcji Wojciecha Rzeźnickiego stanowią odznaki klubowe. Z biegiem czasu doszły kolejne piłkarskie gadżety, jak choćby rękawice z autografem Gianluigiego Buffona, słynnego bramkarza Juventusu Turyn i reprezentanta Włoch.

- Uczyłem się w technikum, a praktykę miałem w „Runotexie”. Tam też później pracowałem 40 lat. Kiedyś przyszły do zakładu maszyny z Manchesteru. Przychodzi majster i mówi: Wojtuś, ty jesteś taki kibic. Zobacz co tutaj przyszło? Była to kolorowa broszura ze zdjęciem stadionu Chelsea Londyn. Nie mogłem się nadziwić, jak to możliwe, że stadion jest bez bieżni…A to był 1957 rok. Marzyłem, żeby tam kiedyś pojechać. Miałem kolegę Piotra Sucheckiego, który uczył się w moim warsztacie elektrycznym, a potem wyjechał na Śląsk, gdzie ostro działał w „Solidarności”. Strajkował w kopalni i dostał warunek, że ma wyjechać z kraju. Udało mi się go zarazić piłką nożną. W 2005 roku nagle dostaję od niego wiadomość: "Trzy miesiące czekałem, ale mamy bilety na Chelsea Londyn!" I byłem na meczu. Oczywiście na pamiątkę kupiłem sobie piłkę a autografami piłkarzy – wspomina pan Wojciech.

Z biegiem lat rozrosła się także kolekcja koszulek piłkarskich w kolekcji kaliszanina. Wśród tych najcenniejszych jest między innymi koszulka reprezentacji Anglii z pierwszego na świecie meczu międzypaństwowego, koszulka z 1954 roku z autografem Fritza Waltera, kapitana reprezentacji Niemiec i mistrza świata. Do cenniejszych należy też koszulka z 1967 roku z jednej z największych sensacji piłkarskich.

- Celtic Glasgow pokonał wtedy Inter Mediolan, w którym grała chyba połowa reprezentacji Włoch. Wówczas wyszła na pamiątkę koszulka z autografami piłkarzy Celticu – dodaje pan Wojciech.

Pośród setek piłkarskich pamiątek nie brakuje też książek czy fotografii.

- Napisałem kiedyś po polsku list do Gordona Banksa, reprezentanta Anglii, mistrza świata z 1966 roku. Ku mojemu zaskoczeniu odpisał mi i przysłał zdjęcie z autografem – mówi pan Wojciech.

Po latach odnalazł swojego brata

Z rodziną pana Wojciecha wiąże się jeszcze jedna niesamowita historia, która mogłaby posłużyć na scenariusz filmowy. Jego brat Marian również był piłkarzem. W wieku 18 lat poszedł na ochotnika na wojnę. Przez 52 lata rodzina była przekonana, że zginął. Jak się okazało, wraz ze starszym od siebie o dziesięć lat kapralem, dostał się do Rumunii. Tam był internowany, ale ostatecznie trafił się do Francji. Przez pół roku walczył w komunistycznej partyzantce, ale jego celem było dostać się do Anglii.

- Tam nie dostali się już do wojska polskiego, ale do armii amerykańskiej. Lądował w Normandii, w Holandii był ranny i jakiś czas był w Szwajcarii na leczeniu. Po wojnie dowiedział się, że jak wróci do Polski, to będzie miał ciężkie życie. W 1998 roku byłem u brata na Ciasnej na kolacji i ktoś dzwoni. Mężczyzna przedstawił się i powiedział, że przyjechał z Anglii do brata w Ostrowie. Przysłał mnie mój sąsiad, z którym mieszkamy przez płot, wasz brat Marian Rzeźnicki. Pół roku później przyjechał i mogliśmy się spotkać – wspomina pan Wojciech.


Obserwuj nas także na Google News

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wojciech Rzeźnicki z Kalisza, to żywa encyklopedia footballu. ZDJĘCIA - Kalisz Nasze Miasto

Wróć na kepno.naszemiasto.pl Nasze Miasto