Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Im dłużej żyjemy, tym większa szansa na to, że zachorujemy na raka

Mariusz Kurzajczyk
Mariusz Kurzajczyk
O walce z rakiem nie tylko w czasach pandemii rozmawiamy z prof. DARIUSZEM KOWALCZYKIEM, kierownikiem Zakładu Radioterapii w Kaliszu.

Im dłużej żyjemy, tym większa szansa na to, że zachorujemy na raka

4 lutego obchodzimy Światowy Dzień Walki z Rakiem. Jak wygląda ta walka w czasach pandemii? Chyba nie jest łatwo?
Koronawirus na pewno niczego nam nie ułatwia. Musimy stosować się do wymogów i zaleceń związanych z sytuacją epidemiczną, stosować szereg procedur takich, jak zachowanie odstępu, noszenie maseczek, czasowe oddzielenie pacjentów, ale z drugiej strony na pewno nie zwolniliśmy naszej pracy. Liczba udzielanych porad czy procedur, które robimy od 2019 r., nie uległa zmniejszeniu, a wręcz przeciwnie, wzrosła.

Onkolodzy alarmują, że w czasach pandemii zgłasza się do nich mniej pacjentów, co oznacza, że w końcu trafią, ale już z bardziej zaawansowaną chorobą. Jak to wyglądało w Kaliszu?
U nas to wygląda inaczej, bo liczba porad w ostatnich latach systematycznie rośnie, przybywa pacjentów. W r. 2019 udzieliliśmy 3789 porad, w 2020 - 4962, a w zeszłym roku już 6251. To jest 65 procentowy wzrost w stosunku do 2019 r.

Skąd taki lawinowy wzrost?
Paradoksalnie to jest efekt działania naszego ośrodka, ale efekt pozytywny. W 2019 r. mieliśmy 537, w 2020 r. - 516, a w 2021 r. - 618 pacjentów leczonych radioterapią. Poddajemy pacjentów terapii, potem oni trafiają do nas na wizyty kontrolne, więc z każdym rokiem ich liczba rośnie. Do tego 30 procent pacjentów poddawanych jest leczeniu o charakterze paliatywnym, czyli w celu zmniejszenia dolegliwości spowodowanych choroba nowotworową.

Czyli w tym wzroście liczby pacjentów nie ma nic niepokojącego poza tym, że społeczeństwo się starzeje i coraz więcej osób umiera na raka?
Ważna jest liczba nowych rozpoznań i rzeczywiście jest tendencja wzrostowa, ale wynika ona także z coraz większej rozpoznawalności ośrodka, z tego względu, że coraz częściej lekarze kierują tu pacjentów. Na przykład wcześniej nie trafiali do nas pacjenci z Ostrowa, a teraz jest ich duża grupa.

Dlaczego więc lekarze biją na alarm, że w czasie pandemii powstał dług zdrowotny?
Dług zdrowotny na pewno powstał. Nie dotyczy to naszego ośrodka, ale globalnie w Polsce jest na pewno. Jeśli popatrzymy na statystyki wykrywalności nowotworów, szczególnie przewodu pokarmowego, w ostatnich dwóch latach liczba badań drastycznie padła. To za jakiś czas może spowodować lawiny wzrost zachorowań.

To chyba dobrze, że zgłasza się więcej pacjentów, że rośnie świadomość groźnych chorób?
Ważna jest kwestia dostępności do miejsc, w których można się zbadać lub zapisać na poradę specjalistyczną. Gdy ośrodek jest za daleko, dolegliwości są małe, jest problem logistyczny, szczególnie dla starszych, samotnych osób. Gdy jest większa dostępność, to chęć pójścia do lekarza jest inna.

Jakie nowotwory leczone są kaliskim ośrodku?
Leczymy - zaczynając od góry - ośrodkowego układu nerwowego, czyli glejaki i dalej rak nosogardła, krtani, dna jamy ustnej, języka. Muszę się pochwalić, że prowadzimy statystyki wyleczalności, długości życia naszych pacjentów z nowotworami głowy i szyi i w tym zakresie nie odbiegamy od najlepszych ośrodków na świecie. I dalej - leczymy raka przewodu pokarmowego, rak płuca, piersi czy stercza i pęcherza moczowego.

W końcu ubr. ośrodek poinformował o planach uruchomienia PET, czyli pozytronowej tomografii komputerowej. Jak to obecnie wygląda?
To sprawa polityczna, czyli musimy uzyskać zgodę na to, żebyśmy takie badania mogli robić. W planach mamy uruchomienie ciągu dwóch lat pozytronowej tomografii komputerowej oraz urządzenia do scyntygrafii. Dzięki temu poprawimy dostępność tych badań dla pacjentów. Przypomnę, że większość z nich to nie tylko osoby chore, ale po 60, 65 roku życia, które mają swoje lęki związane np. z podróżą do dużego miasta. To dla nich bardzo duże obciążanie. Część pacjentów odmawia diagnostyki poza Kaliszem, nie ma kto im pomóc.

Czego jeszcze brakuje w Kaliszu?
Chcielibyśmy, żeby na miejscu, w ośrodku była możliwość uzyskania wsparcia psychologicznego, rehabilitacyjnego, poradni żywieniowej. To wszystko jest w Kaliszu, ale rozproszone. Czy to się uda, czas pokaże. Nowotwór to choroba przewlekła, proces leczenia jest długotrwały i potem wymaga licznych kontroli i badań, co staje się poważnym problemem dla pacjentów i ich rodzin, jeśli badane są daleko od domu.

Czyli są szanse na rozwój ośrodka?
Rozwijamy się, mamy zespół interdyscyplinarny, sześciu lekarzy. Poza tym w razie potrzeby przyjeżdżają nasi koledzy czy koleżanki z Poznania. Jesteśmy filią centrum w Poznaniu i to ułatwia wiele spraw, np. w przypadku terapii skojarzonej, której część odbywa się właśnie tam. Taka prosta rzecz jak przepływ dokumentacji, czy konsultacje bardzo ułatwiają nam pracę.

Zgodził się Pan z tym, że osób chorych na raka jest coraz więcej. Jak widzi Pan przyszłość walki z rakiem, nasze szanse w walce z nowotworem?
Przede wszystkim musimy zdać sobie sprawę z tego, że rak jest częstą chorobą. Szacuje się, że 30 procent obecnej populacji będzie miała chorobę nowotworową. Jest ona wypadkową długości życia. Żyjemy coraz dłużej, a im dłużej żyjemy, tym większa szansa na to, że zachorujemy na raka. Wśród dzieci, które rodziły się w roku 2021 szansa na zachorowania na raka wynosi aż 50 procent, bo one będą żyły zdecydowanie dłużej niż my. W ramach własnych badań w Akademii Kaliskiej sprawdzaliśmy, jak długo żyli ludzie 100 lat temu, w latach 20, 30. XX wieku. Okazuje się, że Kaliszu wielu z nich nie dożywało 50 roku życia, a więc nie miało szansy zachorować na chorobę nowotworową, więc wydawała się ona chorobą rzadką.

Czyli jesteśmy skazani na raka?
Trzeba podkreślić, że jest możliwość uniknięcia choroby nowotworowej. Poprzez zdrowy styl życia możemy znacznie zmniejszyć lub wręcz wyeliminować pewne choroby nowotworowe. W Polsce mamy 22 tys. przypadków raka płuc, w 90 procentach spowodowanego paleniem tytoniu. Ta liczba mogłaby zmaleć o 20 tys., gdybyśmy całkowicie przestali palić papierosy. Kolejna rzecz to alkohol, który odpowiada za 5 procent chorób nowotworowych. A połączenie alkoholu i papierosów to już dramat, szczególnie w zakresie nowotworów głowy i szyi. Z kolei alkohol szczególnie jest niebezpieczny wśród kobiet, szczególnie młodych, bo podnosi szanse na zachorowanie raka piersi.

Czyli w tym przypadku czerwone wino nie nie pomaga?
Pomaga na co innego. To broń obosieczna. W medycynie tak to jest, że jednym „lekiem” coś leczymy a jednocześnie coś psujemy. Jest ryzyko, ale jest też pewna przyjemność z picia takiego alkoholu. Wracając do profilaktyki specjalistycznej. Cyto- czy mammografia to są rzeczy, które nie zmniejszą zachorowalności, ale pozwalają na wczesne wykrycie raka i rozpoczęcie leczenia, dając możliwość pełnego wyleczenia. W przypadku mężczyzn kolonoskopia pozwala na wykrycie raka jelita grubego czy odbytnicy. Ważne są szczepionki przeciwko HPV czy wirusowemu zapaleniu wątroby typu B. Sztandarowym przykładem dobrego zapobiegania jest Australia i czerniak. W populacji 25 milionów na czerniaka choruje tam 16 tys osób, a umiera 1300. W Polsce na 3600 przypadków czerniaka mamy aż 1500 zgonów! Bo ludzie nie mają świadomości, że należy jak najszybciej biec do lekarza. Czerniak wykryty na wczesnym etapie daje 99 procent szans na przeżycie.

Czyli podsumowując - trzeba się badać, reagować i nie bać iść się lekarza.


Obserwuj nas także na Google News

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Im dłużej żyjemy, tym większa szansa na to, że zachorujemy na raka - Kalisz Nasze Miasto

Wróć na kepno.naszemiasto.pl Nasze Miasto